W Polsce ściągalność świadczeń alimentacyjnych jest dużym
problemem. Część rodziców sprawujących opiekę nad dziećmi, których dochody w rodzinie
nie przekraczają 725 zł, korzysta ze wsparcia Funduszu Alimentacyjnego. Fundusz
ten ani rodzice wychowujący dzieci nie dysponują jednak wystarczającymi
narzędziami, aby egzekwować zaległe płatności. Sam fundusz jest w stanie
ściągnąć zaledwie 13 proc. z nich.
Aby to zmienić, rząd planuje wprowadzenie czarnej listy,
która ma działać podobnie jak lista
dłużników prowadzona przez biuro informacji gospodarczej. Znajdujące się na
niej osoby miałyby mieć trudności w zaciąganiu nowych zobowiązań. Ponadto, na
liście znaleźliby się także dłużnicy alimentacyjni, którzy nie mają zaległości
wobec Funduszu Alimentacyjnego, a zatem ci bardziej majętni.
Rząd rozważa także zatrudnienie profesjonalnych firm
windykacyjnych do przeprowadzenia egzekucji długów za odzyskany procent
należności lub sprzedaż długu na rynku. Ponadto, osoba nie wywiązująca się z
obowiązku płacenia na dzieci, mogłaby utracić inne otrzymywane świadczenia, w
tym 500 plus, przy czym zapis ten dotyczyłby tylko osób, zarejestrowanych jako
bezrobotne, które odrzucają oferty przedstawiane im przez urząd pracy.
Inną metodą, zachęcającą do płacenia na dzieci, jest
skierowanie na roboty publiczne, co szczególnie uderzy w dłużników pracujących
w szarej strefie. Zostaną oni zmuszeni do publicznej pracy za niższe stawki. Osobie,
która nie zgodziłaby się na podjęcie takiej pracy, groziłaby kara dwóch lat
więzienia.
W swoim projekcie nad nowelizacją kodeksu karnego, rząd
zawarł także zapisy, które mają zachęcić gminy do większej aktywności przy
egzekucji danych. Mają one otrzymać, oprócz ściągniętej należności, również 40
proc. odsetek, które w tej chwili w całości trafiają do budżetu państwa i
często stanowią większość zaległości.
Źródło: GP